Mruknęłam cicho, rozchylając usta, aby ziewnąć. Mlasnęłam, po czym pogładziłam dłonią delikatny materiał, który znajdował się pode mną i wtuliłam w niego głowę, uśmiechając się przy tym. Westchnęłam kolejny raz, przypominając sobie niebieskie oczy, które towarzyszyły mi przez cały sen, z którego wyrwały mnie jakieś dźwięki, przypominające natarczywe pukanie. Denerwujący odgłos nasilał się coraz bardziej, przez co zmarszczyłam brwi, nadal nie otwierając oczu. To dziwne, ale czułam, że materiał, który leży pode mną unosi się na dół i do góry tak, jakby oddychał. Moja ręka delikatnie drgnęła, kiedy przesunęłam ją bliżej swojej głowy, czując pod palcami wibracje - jakby powolne bicie serca. Do moich nozdrzu już od początku dochodziły cudowne, męskie perfumy, które bardziej poczułam dopiero teraz. Nie wiem dlaczego, ale nie dziwił mnie fakt, że było mi strasznie niewygodnie. Nie tylko to było problemem, bo pukanie przy uchu coraz bardziej zaczęło mnie drażnić. Postanowiłam zrezygnować z delikatnego kołysania mnie przez coś, co znajdowało się pode mną, męskich perfum i błogiego spokoju, aby sprawdzić, kto - lub co - jest na tyle bezczelne - lub bezczelny - aby budzić mnie w tak idealnej chwili. Zmusiłam się, aby podnieść powieki, które pewnie byłyby zamknięte przez następne parę godzin.
Moje serce prawie eksplodowało, kiedy przed sobą zobaczyłam szybę. Szybka to nie problem - problemem jest ktoś, to znajdował się za szybą, cały czas delikatnie w nią pukając. Niebieskooki, uroczy blondyn uroczo uśmiechnął się w moją stronę, kończąc denerwowanie mnie, pukając. Zachowywał się tak, jakby pierwszy raz widział dziewczynę w samochodzie.
W samochodzie.
Zaraz... w czym?
Szerzej otworzyłam oczy i uniosłam głowę, kiedy dotarło do mnie gdzie właściwie jestem. Boże, nie to jest największym problemem.
Kiedy uświadomiłam sobie, że przez cały ten czas spałam na, cholera, przystojnym szatynie, prawie oniemiałam. Zanim ze strachem odsunęłam się do tyłu i przywaliłam tyłkiem w klakson, który rozniósł się po okolicy, zdążyłam zarejestrować przymknięte oczy szatyna, jego delikatne, troszkę kobiece rysy twarzy, uroczo zmarszczony nosek i część jego niebiesko-białej koszuli w paski. Ale wróćmy do dźwięku klaksonu, który sprawił, że powieki chłopaka automatycznie podwinęły się do góry, ukazując mi jego zielono-niebieskie, lekko przestraszone i zdezorientowane tęczówki. Zanim zdążyłam cokolwiek uczynić, od razu padłam na chłopaka, poprzez odbicie się tyłkiem od kierownicy, co musiało znaczyć, że oboje spaliśmy na miejscu kierowcy. Cholera, dodając do tego wszystkiego to, że moje kolano wylądowało pomiędzy jego nogami, wychodzi nam cudowne powitanie na ''Dzień Dobry''. Kolejną rzeczą, jaką zdążyłam zarejestrować była mina chłopaka. Mocno zacisnął powieki i rozchylił wargi, wydobywając z nich prawie zwierzęcy jęk, kiedy poczuł ból, tam gdzie nie powinien. Nie do końca zapoznana w całej tej sytuacji, ze strachem padłam na siedzenie pasażera i z całej siły walnęłam głową w szybę samochodu. Zamknęłam oczy, chcąc jakimś cudem przyzwyczaić się do bólu z tyłu głowy, jednak szybko otwarłam je, skanując obraz przed sobą; szatyn z zaciśniętymi powiekami, zagryzioną, dolną wargą, lekko pochylony do przody i trzymający dłonie między swoimi nogami. Szczerze mówiąc, to jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji..
- Boże... Wszystko w porządku? - zmarszczyłam brwi ze strachem, przechyliłam się w przód i delikatnie ułożyłam dłoń na ramieniu chłopaka.
- Tak, tak... Żyję.. - jękną niezrozumiale, ale potem wypuścił ciężkie powietrze z ust i powoli wyprostował się, otwierając nieco zamglone oczy. Przez chwilę mrugał szybko, patrząc w przednią szybkę. Jednak chwilą potem obrócił głowę w moją stronę, usiłując wymusić uśmiech. Nawet z lekkim grymasem na twarzy wyglądał tak.. cudownie. Tak, ''cudownie'' to chyba odpowiednie określenie.
- Strasznie Cię przepraszam.. - pisnęłam, zabierając dłoń z jego ramienia. Zwilżyłam dolną wargę językiem, marszcząc brwi. W tej chwili nie wiedziałam jak się zachować.
- To nic takiego. - mruknął, przewracają oczami i cicho się śmiejąc. - Jestem przyzwyczajany do dostawania w... um..
Oboje zaśmialiśmy się, odwracając na chwilę wzrok.
- To... - jęknęłam znów - .. Alexis Sparrow. Ale Alex ładniej brzmi.. - uśmiechnęłam się, nieśmiało podając mi lekko drżącą dłoń, którą on automatycznie uścisnął.
- Miło mi. - ukazał mi rząd białych, prostych zębów. - Louis Tomlinson. Ale Lou ładniej brzmi... - zaśmiał się, co spowodowało także, jeszcze szerszy uśmiech na mojej twarzy.
Cholera, polubiłam tego faceta...
Kurcze, przypomniały mi się te wszystkie przeżycia, rozterki i radości Alex i Lou. To było moje pierwsze opowiadanie. Wow...
Korzystając z okazji, chciałabym wam jeszcze pokazać nowe pomysły, które cały czas roją się w mojej głowie.
My Dads. (Larry Stylinson) + (ZAPOWIEDŹ)
Dark Daylight. (Larry Stylinson) + (ZAPOWIEDŹ)
Hapilly Ever After (Larry Stylinson) + (ZAPOWIEDŹ)
Oraz moja perełka. Myślę, że będzie to coś wielkiego, co powali was na kolana. Jeśli są tu fanki Zmierzchu..
∞ ⓓⓐⓓⓓⓨ ⓓⓘⓡⓔⓒⓣⓘⓞⓝ ∞
Matko, ale prezent mi zrobiłaś tym spotkaniem Alex i Louisa! <33 Kochałam to opowiadanie, szkoła że go nie kontynuowałaś ;c. Kocham!:** Zajebiście ci to wyszło!<3 Pozdrawiam, weny ; *
OdpowiedzUsuńOoooo matko *__*
OdpowiedzUsuńAż się łezka w oku kręci :)
Przeżyć to jeszcze raz- bezcenne :D
Sprawiłaś, że ten i tak już wyjątkowy dzień stał się jescze bardziej magiczny <3
Domii Styles
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award
OdpowiedzUsuńlove-forever-1d.blogspot.com
kiedy next?
OdpowiedzUsuńMoże łaskawie dasz nwy rozdział?
OdpowiedzUsuńMoże 'łaskawie' poczekasz? Nie mam czasu na pisanie. Od poniedziałku do piątku jest nauka, a w sobotę czas wolny, który spędzam z przyjaciółmi, a nie na pisaniu...
Usuń