*Mellodie*
Och, pamiętacie tą śpieszną sytuację z wczoraj, kiedy to Louis bezczelnie przypełzł do mnie z kwiatami i moją własną piosenką na ustach, myśląc, że wszystko mu wybaczę? Właśnie po tym wszystkim moje życie dziwnym trafem znowu odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Śmieszne, nie?
Wczoraj byłam jeszcze malutką Mellodie, która udawała twardą, a tak naprawdę była załamana, bo jakiś gówniarz złamał jej serduszko. Mogłabym się przytulać przez cały czas. Dosłownie do wszystkich. Nawet do obcych ludzi na ulicy. Bolało mnie patrzenie na jakikolwiek uśmiech, ale... teraz to poszło w cholerę.
Zamierzam świetnie spędzić ostatni dzień w Hiszpanii! I wiecie co właśnie się dzieje? Niall, (wyszedł z domu cudownym sposobem, gdyż nadal nie pozbył się zatrucia) Harry, (tak jak w przypadku blondyna, jego wyjście z łóżka, ogarnięcie jego wyglądu i otarcie łez graniczyło z cudem) Liam, (wyszedł z nami z naprawdę ogromną chęcią, jednak - jak na złość - uderzał zwichniętym ramieniem o wszystko co spotkał na swojej drodze) Zayn, (patrzył na swój czubek nosa, nie z tego powodu, iż jest samolubny, lecz z tego, że nadal był opuchnięty i bolący) ja, (wschodząca gwiazda, modelka, ważna osoba, idolka nastolatek, odganiająca się od tłumu ciągnącym za mną, niczym bydło, tłumu przystojnych, seksownych chłopców, uczennica Hogwartu, żona, przyjaciółka i kochanka Iana Somerhaldera, dobra, nie, nic) moi bracia - Dylan i Leo (brefhbgbhewhebfwhbc, mam braci, których pozazdrościć mogą mi wszyscy) oraz ich przyjaciel - Alex Zabójczo Podobny Do Dzidy Tomlinsona, Ugh, Już Go Nie Lubię Beat - wszyscy od dziewiątej jesteśmy na nogach i robimy wszystko, aby pobyt tutaj został zapamiętany przez nas, wszystkich Hiszpan, jak i reszty ludzi tutaj zgromadzonych.
*
- Tak nie trzyma się kuli do kręgi, ośle! - Wrzasnął Liam, wymachując dłońmi, kiedy to Niall próbował przygotować się do puszczenia kuli. Tak, oczywiście wypinał wtedy tyłek we wszystkie strony i co chwilę dmuchał na opadającą mu czoło grzywkę, oblizując przy tym usta. - Włóż palce do tych dziur! - Krzyczał szatyn.
- Palce.. Gdzie? - Blondyn obrócił się w jego stronę, upuszczając przy okazji kulę, która spadła tuż przy jego stopach, powodując szok niebieskookiego i jego reakcję w stylu odskoczenia od kuli. - Nie włożę nigdzie palców! - Odkrzyknął mu.
- Ale tak właśnie gra się w kręgle! Wkładasz palce do tych dziur!
- Sam sobie włóż palca do dziury!
*
- Założę się, że nie zjesz pięciu naleśników w minutę. - Alex przymrużył oczy i wytknął wskazującego palca w stronę Zayna. Przez grupkę przyjaciół przeszła fala jęków, wiwatów i gwizdów, zachęcających Malika do podjęcia wyzwania.
- Bo nie zjem. Z takim tekstem, to do Nialla. - Zmarszczył brwi, próbując ignorować dalsze hałasy reszty.
- Dostaniesz za to po trójce od każdego z nasz. W przybliżeniu zarobisz dwie dychy. - Dalej zachęcał go chłopak, opierając łokcie o blat restauracyjnego stołu.
- Nie uczcie Leo hazardu! Jest jeszcze mały! - Wtrącił szybko Dylan, mocniej obejmując młodszego braciszka. Malec jedynie głośno prychnął, zakładając ramiona na pierś.
- I jak? - Alex znów zaczął go podpuszczać. - Wchodzisz w to Malik?
Chwilę potem po lokalu rozniósł się krzyk i gwizdy: "Zayn, Zayn, Zayn, Zayn!''
- Ja to zrobię! - W górze znalazła się jedna z rąk. Łatwo było rozpoznać, kto jest jej właścicielem, po setkach bransoletek i zawieszkach na nadgarstku. Lokowaty chłopak zagryzł dolną wargę, powoli spuszczając rękę w dół.
Nastolatkowie spojrzeli na jego kwaśną minę, ale chwilą potem w restauracji znów podniósł się hałas, kiedy twarz Harry'ego rozjaśnił ogromny uśmiech.
*
- Nie żryj tyle... - Mellodie usłyszała zdławiony szept przy uchu. Mlasknęła głośniej, pakując sobie kolejną garść popcornu do ust, po czym dźgnęła krytykującego ją Niall'a w bok, otrzymując w zamian głośny jęk.
- Będziesz gruba. - Prychnął Dylan z drugiej strony.
- Ona już jest gruba. - Dodał siedzący miejsce za nią Malik, bawiąc się jej włosami.
- Cicho, chcę obejrzeć ten film. - Leo poklepał Mulata po kolanie, po czym przycisnął swój wskazujący palec do jego ust.
- Boże, mój brzuch. - Z tyłu dało się usłyszeć jęk Harry'ego, łapiącego się za brzuch i odchylającego głowę na boki ze zmęczenia.
- Trzeba było nie żreć tyle naleśników. - Alex zdławił śmiech, zasłaniając sobie usta dłonią.
- Kazałeś mi! - Oburzył się Styles.
- Ciiii!
- Cicho!
- Jestem zmuszony wyprosić was z sali kinowej. - Zaraz przy Liamie rozbłysło żółte światło, a chwilę potem obok niego pojawił się mężczyzna w zielonym mundurze, z latarką w dłoni.
*
Po trzynastu minutach stania w kolejce Liam w końcu dotarł do budki z lodami, podziwiając kolorowe, pyszne gałki za szkłem. Obrócił głowę w tył, patrząc na ludzi w długiej kolejce za nim, współczując im, a potem szeroko uśmiechnął się do blondynki przed nim, która już trzymała łyżkę w dłoni.
- Pani poczeka... - Przeprosił ją szybko, znów odwracając głowę w tył, gdzie po jakimś czasie ujrzał grupkę głośno śmiejących się przyjaciół, siedzących przy jednym ze stolików. - Ludzie! - Krzyknął, otrzymując w zamian niezadowolony jęk mężczyzny, stojącego w kolejce zaraz za nim. - Ludzie, hej, jakie wziąć smaki?! - Wrzasnął ponownie, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi. - Ej! - Wydarł się, podnosząc rękę do góry, aby ktokolwiek przypomniał sobie o tym, że w ogóle trzynaście minut temu stanął w tej cholernej kolejce. - Zayn, Dylan, Mellodie, ktokolwiek! Mam lody! - Jego głos był na wyczerpaniu, kiedy Harry zwrócił wreszcie głowę w jego stronę. - Harry! Harry, lody! Jakie wziąć?! - Musiał lekko się zgiąć, żeby jakikolwiek dźwięk wydobył się z jego ust.
- Co?!
- Jakie wziąć smaki!
- Co?!
- No, smaki!
- Co?!
- Lody! - Szatyn wyrzucił ręce w górę, niechcący uderzając przy tym mężczyznę, stojącego za nim, którego przeprosił potem delikatnym uśmiechem.
- Lody?!
- Tak! - Krzyknął w końcu, uradowany faktem, iż ktoś w końcu go zrozumiał. - Tak, tak, lody! Jakie chcecie smaki?!
- Liam, my chcieliśmy gofry!
Brązowooki rozchylił usta, a jego ręce ze zmęczeniem opadły wzdłuż tułowia. Chwilę potem zakrył twarz dłońmi, widząc kolejkę do stoiska z goframi.
*
- To jest ładne.. - Wymamrotał Harry, biorąc do rąk złoty wisiorek z malutką, uroczą zawieszką w kształcie serduszka. Szeleszczące papierki, które zdobył jedząc naleśniki, jednak nie pójdą na marne. A Louisowi na sto procent spodoba się taki prezent. Nawet gdyby kosztował dużo, dużo więcej, Harry kupiłby go dla szatyna z ogromną chęcią. Nawet, jeśli byłby tu teraz z nimi i mógłby kupić sobie coś sam.
- Dla kogo to? - Kędzierzawy chłopak poczuł, jak ktoś delikatnie ciągnie go za rąbek koszuli. Zmarszczył brwi, schylając głowę, a jego twarz rozświecił słodki uśmiech, kiedy ujrzał obok siebie małego Leo.
- Dla... - Przerwał, chrząkając. - .. kolegi.
Chłopiec przyjrzał się wisiorkowi bliżej, stając na palcach, aby mieć lepszy widok na stragan z błyskotkami.
- Ładny. Ale zbyt babski, jak na chłopaka. - Skomentował po chwili.
- Leo, nie łaź za Harry'm. - Dotarł do nich Dylan, burcząc głośno. Schylił się, po czym wziął brata pod pachy, uniósł do góry i usadził na swoich rękach. - Wiem, że podobają Ci się jego włosy, ale... Och, ładny. - Urwał nagle, uśmiechając się, kiedy zauważył złotą błyskotkę w palcach Harry'ego. - Znam szczęściarę, która go dostanie?- Poszerzył swój uśmiech, mając na myśli oczywiście swoją siostrę.
- To dla kolegi. - Wyprzedził go Leo, a odcień twarzy Harry'ego zmienił się na nieco bledszy.
- Jaki kolega? - Niall błyskawicznym sposobem znalazł się przy tamtej trójce, zaglądając loczkowi przez ramię.
- O Boże, jaki cudny. - Mellodie uwiesiła się na ramieniu blondyna, podziwiając wisiorek z szeroko otwartymi oczami.
Mina Stylesa szybko z się skwasiła, kiedy po paru sekundach otaczała go już cała paczka przyjaciół, komentując. Zażenowany chłopak, mocniej ścisnął prezent dla Louisa między palcami, modląc się w duszy, aby wszyscy sobie teraz po prostu poszli i pozwolili w spokoju kupić mu łańcuszek.
Liam zmarszczył brwi, wpatrując się ze współczuciem w zawstydzony wyraz twarzy przyjaciela. Zdawało mu się, że nadal był tym ''kumatym'' i jedynym, który mógł teraz odgonić resztą od Stylesa.
- Patrzcie, tam są karuzele! - Ryknął nagle, wskazując palcem na wcześniej wymienione miejsce. Kilkoro ludzi rzuciło mu zdziwione spojrzenie, a grupka przyjaciół automatycznie wlepiła w niego wzrok, powoli przesuwając ją na atrakcje. Jako pierwszy, Niall wzruszył ramionami i pędem rzucił się na w stronę karuzel. Za nim stopniowo zaczęła ruszać reszta, zostawiając w końcu w tym samym miejscu Harry'ego i Liama. Młodszy chłopak zwrócił głowę w stronę przyjaciela, nadal ściskając w dłoni złotą zdobyć. Jego usta powoli wygięły się w uśmiech.
- Dzieki, Li.
- Nie ma sprawy, stary. Louisowi się spodoba. - Puścił oczko szesnastolatkowi, uśmiechając się, po czym odszedł w stronę reszty.
*
Payne siedział na małej ławce postawionej dokładnie naprzeciwko karuzelu, na której było słychać teraz krzyki Zayna, Mell, Alexa i Dylana. Wkoło atrakcji gromadził się tłum ludzi, śmiejąc się i podziwiając odwagę ludzi, którzy w ogóle odważyli się wsiąść na karuzelę. W oddali były słyszalne melodie charakterystyczne dla wesołego miasteczka, krzyki dzieci, zapach świeżego popcornu i wszystkiego, co kojarzy się z wakacjami i odpoczynkiem.
Liam siedział tak, komentując krzyki Mellodie i robiąc od czasu do czasu zdjęcia przyjaciół. Oglądał się także co chwilę, aby odszukać Nialla, po czym szeroko się uśmiechał, kiedy Horan odmachiwał mu z radością. Blondyn niestety nie mógł bawić się na karuzeli razem z resztą, ponieważ miał jeszcze małe problemu z żołądkiem i, kto wie, co stałoby się, gdyby tam wsiadł. Zabrał więc małego Leo, aby ten zobaczył parę kucyków, a potem na watę cukrową. Kolejną osobą, która nie wrzeszczała teraz na karuzeli był Harry, grzecznie siedząc obok Liama. Czasem podnosił wzrok na przyjaciół, aby się do nich uśmiechnąć, ale większość czasu poświęcał złotemu łańcuszkowi, wplecionego między swoje palce.
Liam często zerwał na młodszego chłopaka obok, posyłając mu delikatny uśmiech. I naprawdę dziwił się, że tylko on załapał jego uczucia, względem Lou. Nie miał zamiaru się śmiać, czy wytykać go palcami. Chciał go wspomóc i... Och, pomoc. Co do pomocy, Liam powinien być teraz u Louisa. Perfidnie go przecież zostawił. Opił, kazał pójść do Mellodie, automatycznie załatwiając przyjacielowi siarczystego policzka od dziewczyny, a potem po prostu zostawił go skulonego na łóżku i wyszedł. I to było chamskie. W ogóle wszystkie jest chamskie i głupie. Nie dość, że Harry przeżywa teraz ciężki, młodzieńczy okres, Louis po prostu dostał kosza, Mellodie udaje, że jest twarda (a tak naprawdę wcale nie jest, uwierzcie), Zayn już dawno jest skłócony z Perrie, Niall ma poważne problemu z żołądkiem, a Liam... rozstał się przecież z Danielle już na początku pobytu w Hiszpanii. I wiecie, co jest w tym najlepsze? Jutro rano wracają do Londynu i mają zaledwie kilkanaście godzin na to, aby wybrać piosenkę, nauczyć się jej, podzielić na własne wersy i zaśpiewać ją na finale.
*
Louis rzucił poduszką w ekran telewizora, kiedy główni bohaterowie po raz setny w tym odcinku, powiedzieli sobie ''Kocham Cię''.
Siedział sam w ciemnym pokoju prawie od rana, patrząc w świecące pudło, pociągając co chwilę nosem i myśląc, co byłoby, gdyby nie poszedł na ten cholerny casting do X-Factor. Zespół byłby lepszy bez niego. I tak nikt się nim nie interesuje. Może Liam tylko trochę, ale i tak siedzi tu teraz sam. Nawet jego przyjaciel - Harry - po prostu od niego odstąpił, myśląc, że jest w porządku. I ogólnie rzecz biorąc - wszyscy go właśnie nienawidzą.
*
- Tak nie trzyma się kuli do kręgi, ośle! - Wrzasnął Liam, wymachując dłońmi, kiedy to Niall próbował przygotować się do puszczenia kuli. Tak, oczywiście wypinał wtedy tyłek we wszystkie strony i co chwilę dmuchał na opadającą mu czoło grzywkę, oblizując przy tym usta. - Włóż palce do tych dziur! - Krzyczał szatyn.
- Palce.. Gdzie? - Blondyn obrócił się w jego stronę, upuszczając przy okazji kulę, która spadła tuż przy jego stopach, powodując szok niebieskookiego i jego reakcję w stylu odskoczenia od kuli. - Nie włożę nigdzie palców! - Odkrzyknął mu.
- Ale tak właśnie gra się w kręgle! Wkładasz palce do tych dziur!
- Sam sobie włóż palca do dziury!
*
- Założę się, że nie zjesz pięciu naleśników w minutę. - Alex przymrużył oczy i wytknął wskazującego palca w stronę Zayna. Przez grupkę przyjaciół przeszła fala jęków, wiwatów i gwizdów, zachęcających Malika do podjęcia wyzwania.
- Bo nie zjem. Z takim tekstem, to do Nialla. - Zmarszczył brwi, próbując ignorować dalsze hałasy reszty.
- Dostaniesz za to po trójce od każdego z nasz. W przybliżeniu zarobisz dwie dychy. - Dalej zachęcał go chłopak, opierając łokcie o blat restauracyjnego stołu.
- Nie uczcie Leo hazardu! Jest jeszcze mały! - Wtrącił szybko Dylan, mocniej obejmując młodszego braciszka. Malec jedynie głośno prychnął, zakładając ramiona na pierś.
- I jak? - Alex znów zaczął go podpuszczać. - Wchodzisz w to Malik?
Chwilę potem po lokalu rozniósł się krzyk i gwizdy: "Zayn, Zayn, Zayn, Zayn!''
- Ja to zrobię! - W górze znalazła się jedna z rąk. Łatwo było rozpoznać, kto jest jej właścicielem, po setkach bransoletek i zawieszkach na nadgarstku. Lokowaty chłopak zagryzł dolną wargę, powoli spuszczając rękę w dół.
Nastolatkowie spojrzeli na jego kwaśną minę, ale chwilą potem w restauracji znów podniósł się hałas, kiedy twarz Harry'ego rozjaśnił ogromny uśmiech.
*
- Nie żryj tyle... - Mellodie usłyszała zdławiony szept przy uchu. Mlasknęła głośniej, pakując sobie kolejną garść popcornu do ust, po czym dźgnęła krytykującego ją Niall'a w bok, otrzymując w zamian głośny jęk.
- Będziesz gruba. - Prychnął Dylan z drugiej strony.
- Ona już jest gruba. - Dodał siedzący miejsce za nią Malik, bawiąc się jej włosami.
- Cicho, chcę obejrzeć ten film. - Leo poklepał Mulata po kolanie, po czym przycisnął swój wskazujący palec do jego ust.
- Boże, mój brzuch. - Z tyłu dało się usłyszeć jęk Harry'ego, łapiącego się za brzuch i odchylającego głowę na boki ze zmęczenia.
- Trzeba było nie żreć tyle naleśników. - Alex zdławił śmiech, zasłaniając sobie usta dłonią.
- Kazałeś mi! - Oburzył się Styles.
- Ciiii!
- Cicho!
- Jestem zmuszony wyprosić was z sali kinowej. - Zaraz przy Liamie rozbłysło żółte światło, a chwilę potem obok niego pojawił się mężczyzna w zielonym mundurze, z latarką w dłoni.
*
Po trzynastu minutach stania w kolejce Liam w końcu dotarł do budki z lodami, podziwiając kolorowe, pyszne gałki za szkłem. Obrócił głowę w tył, patrząc na ludzi w długiej kolejce za nim, współczując im, a potem szeroko uśmiechnął się do blondynki przed nim, która już trzymała łyżkę w dłoni.
- Pani poczeka... - Przeprosił ją szybko, znów odwracając głowę w tył, gdzie po jakimś czasie ujrzał grupkę głośno śmiejących się przyjaciół, siedzących przy jednym ze stolików. - Ludzie! - Krzyknął, otrzymując w zamian niezadowolony jęk mężczyzny, stojącego w kolejce zaraz za nim. - Ludzie, hej, jakie wziąć smaki?! - Wrzasnął ponownie, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi. - Ej! - Wydarł się, podnosząc rękę do góry, aby ktokolwiek przypomniał sobie o tym, że w ogóle trzynaście minut temu stanął w tej cholernej kolejce. - Zayn, Dylan, Mellodie, ktokolwiek! Mam lody! - Jego głos był na wyczerpaniu, kiedy Harry zwrócił wreszcie głowę w jego stronę. - Harry! Harry, lody! Jakie wziąć?! - Musiał lekko się zgiąć, żeby jakikolwiek dźwięk wydobył się z jego ust.
- Co?!
- Jakie wziąć smaki!
- Co?!
- No, smaki!
- Co?!
- Lody! - Szatyn wyrzucił ręce w górę, niechcący uderzając przy tym mężczyznę, stojącego za nim, którego przeprosił potem delikatnym uśmiechem.
- Lody?!
- Tak! - Krzyknął w końcu, uradowany faktem, iż ktoś w końcu go zrozumiał. - Tak, tak, lody! Jakie chcecie smaki?!
- Liam, my chcieliśmy gofry!
Brązowooki rozchylił usta, a jego ręce ze zmęczeniem opadły wzdłuż tułowia. Chwilę potem zakrył twarz dłońmi, widząc kolejkę do stoiska z goframi.
*
- To jest ładne.. - Wymamrotał Harry, biorąc do rąk złoty wisiorek z malutką, uroczą zawieszką w kształcie serduszka. Szeleszczące papierki, które zdobył jedząc naleśniki, jednak nie pójdą na marne. A Louisowi na sto procent spodoba się taki prezent. Nawet gdyby kosztował dużo, dużo więcej, Harry kupiłby go dla szatyna z ogromną chęcią. Nawet, jeśli byłby tu teraz z nimi i mógłby kupić sobie coś sam.
- Dla kogo to? - Kędzierzawy chłopak poczuł, jak ktoś delikatnie ciągnie go za rąbek koszuli. Zmarszczył brwi, schylając głowę, a jego twarz rozświecił słodki uśmiech, kiedy ujrzał obok siebie małego Leo.
- Dla... - Przerwał, chrząkając. - .. kolegi.
Chłopiec przyjrzał się wisiorkowi bliżej, stając na palcach, aby mieć lepszy widok na stragan z błyskotkami.
- Ładny. Ale zbyt babski, jak na chłopaka. - Skomentował po chwili.
- Leo, nie łaź za Harry'm. - Dotarł do nich Dylan, burcząc głośno. Schylił się, po czym wziął brata pod pachy, uniósł do góry i usadził na swoich rękach. - Wiem, że podobają Ci się jego włosy, ale... Och, ładny. - Urwał nagle, uśmiechając się, kiedy zauważył złotą błyskotkę w palcach Harry'ego. - Znam szczęściarę, która go dostanie?- Poszerzył swój uśmiech, mając na myśli oczywiście swoją siostrę.
- To dla kolegi. - Wyprzedził go Leo, a odcień twarzy Harry'ego zmienił się na nieco bledszy.
- Jaki kolega? - Niall błyskawicznym sposobem znalazł się przy tamtej trójce, zaglądając loczkowi przez ramię.
- O Boże, jaki cudny. - Mellodie uwiesiła się na ramieniu blondyna, podziwiając wisiorek z szeroko otwartymi oczami.
Mina Stylesa szybko z się skwasiła, kiedy po paru sekundach otaczała go już cała paczka przyjaciół, komentując. Zażenowany chłopak, mocniej ścisnął prezent dla Louisa między palcami, modląc się w duszy, aby wszyscy sobie teraz po prostu poszli i pozwolili w spokoju kupić mu łańcuszek.
Liam zmarszczył brwi, wpatrując się ze współczuciem w zawstydzony wyraz twarzy przyjaciela. Zdawało mu się, że nadal był tym ''kumatym'' i jedynym, który mógł teraz odgonić resztą od Stylesa.
- Patrzcie, tam są karuzele! - Ryknął nagle, wskazując palcem na wcześniej wymienione miejsce. Kilkoro ludzi rzuciło mu zdziwione spojrzenie, a grupka przyjaciół automatycznie wlepiła w niego wzrok, powoli przesuwając ją na atrakcje. Jako pierwszy, Niall wzruszył ramionami i pędem rzucił się na w stronę karuzel. Za nim stopniowo zaczęła ruszać reszta, zostawiając w końcu w tym samym miejscu Harry'ego i Liama. Młodszy chłopak zwrócił głowę w stronę przyjaciela, nadal ściskając w dłoni złotą zdobyć. Jego usta powoli wygięły się w uśmiech.
- Dzieki, Li.
- Nie ma sprawy, stary. Louisowi się spodoba. - Puścił oczko szesnastolatkowi, uśmiechając się, po czym odszedł w stronę reszty.
*
Payne siedział na małej ławce postawionej dokładnie naprzeciwko karuzelu, na której było słychać teraz krzyki Zayna, Mell, Alexa i Dylana. Wkoło atrakcji gromadził się tłum ludzi, śmiejąc się i podziwiając odwagę ludzi, którzy w ogóle odważyli się wsiąść na karuzelę. W oddali były słyszalne melodie charakterystyczne dla wesołego miasteczka, krzyki dzieci, zapach świeżego popcornu i wszystkiego, co kojarzy się z wakacjami i odpoczynkiem.
Liam siedział tak, komentując krzyki Mellodie i robiąc od czasu do czasu zdjęcia przyjaciół. Oglądał się także co chwilę, aby odszukać Nialla, po czym szeroko się uśmiechał, kiedy Horan odmachiwał mu z radością. Blondyn niestety nie mógł bawić się na karuzeli razem z resztą, ponieważ miał jeszcze małe problemu z żołądkiem i, kto wie, co stałoby się, gdyby tam wsiadł. Zabrał więc małego Leo, aby ten zobaczył parę kucyków, a potem na watę cukrową. Kolejną osobą, która nie wrzeszczała teraz na karuzeli był Harry, grzecznie siedząc obok Liama. Czasem podnosił wzrok na przyjaciół, aby się do nich uśmiechnąć, ale większość czasu poświęcał złotemu łańcuszkowi, wplecionego między swoje palce.
Liam często zerwał na młodszego chłopaka obok, posyłając mu delikatny uśmiech. I naprawdę dziwił się, że tylko on załapał jego uczucia, względem Lou. Nie miał zamiaru się śmiać, czy wytykać go palcami. Chciał go wspomóc i... Och, pomoc. Co do pomocy, Liam powinien być teraz u Louisa. Perfidnie go przecież zostawił. Opił, kazał pójść do Mellodie, automatycznie załatwiając przyjacielowi siarczystego policzka od dziewczyny, a potem po prostu zostawił go skulonego na łóżku i wyszedł. I to było chamskie. W ogóle wszystkie jest chamskie i głupie. Nie dość, że Harry przeżywa teraz ciężki, młodzieńczy okres, Louis po prostu dostał kosza, Mellodie udaje, że jest twarda (a tak naprawdę wcale nie jest, uwierzcie), Zayn już dawno jest skłócony z Perrie, Niall ma poważne problemu z żołądkiem, a Liam... rozstał się przecież z Danielle już na początku pobytu w Hiszpanii. I wiecie, co jest w tym najlepsze? Jutro rano wracają do Londynu i mają zaledwie kilkanaście godzin na to, aby wybrać piosenkę, nauczyć się jej, podzielić na własne wersy i zaśpiewać ją na finale.
*
Louis rzucił poduszką w ekran telewizora, kiedy główni bohaterowie po raz setny w tym odcinku, powiedzieli sobie ''Kocham Cię''.
Siedział sam w ciemnym pokoju prawie od rana, patrząc w świecące pudło, pociągając co chwilę nosem i myśląc, co byłoby, gdyby nie poszedł na ten cholerny casting do X-Factor. Zespół byłby lepszy bez niego. I tak nikt się nim nie interesuje. Może Liam tylko trochę, ale i tak siedzi tu teraz sam. Nawet jego przyjaciel - Harry - po prostu od niego odstąpił, myśląc, że jest w porządku. I ogólnie rzecz biorąc - wszyscy go właśnie nienawidzą.
*Poranek*Dzień Finału*
Tomlinson obudził się z bólem głowy i całkowitą niechęcią do życia. Zanim otworzył oczy, jeszcze raz pomyślał o tym wszystkim, co zaczęło dziać się z jego życiem, kiedy postanowił zaśpiewać na castingu. Jego życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni - i w dobrym, i w złym sensie. Przeciągnął się jeszcze parę razy i obrócił na drugą stronę, zakopując się w kołdrze i marząc, żeby zostać pod nią jeszcze przez parę dni i żeby wszyscy dali mu już spokój. Zerwał się z łóżka, jak oparzony, kiedy zegar na ścianie wybił piątą rano. Jednocześnie mył zęby, ubierał się i wrzucał rzeczy do walizki, przypominając sobie, że równo za godzinę wylatuje samolot do Londynu. Jego żołądek ścisnął się na samą myśl o tym, że dzisiejszy dzień będzie opierał się na krzykach, próbach, przygotowaniach i stresie. Dziś finał.
******
Nie będę wam nic tutaj pisała. Po prostu pokażę to:
Tylko z takich pytań składa się ask MMYR.
Czułam się ostatnio źle na duchu, nie miałam weny. Wiem, że to głupia wymówka, ale same wiecie... Do tego rozdział jest dziwny, niedopracowany i w ogóle.
Pocieszę was tym, że to już przedostatni rozdział MMYR. Kolejny będzie już ostatnim i finałem.
W ZWIĄZKU Z TYM, MAM DO WAS PYTANIE:. CHCIAŁYBYŚCIE MMYR2, CZY INNE OPOWIADANIE, KTÓRE MAM JUŻ W PLANACH I BYŁBY NIESPODZIANKĄ?
Udanego Sylwka, Skarby ♥
******
Nie będę wam nic tutaj pisała. Po prostu pokażę to:
Tylko z takich pytań składa się ask MMYR.
Czułam się ostatnio źle na duchu, nie miałam weny. Wiem, że to głupia wymówka, ale same wiecie... Do tego rozdział jest dziwny, niedopracowany i w ogóle.
Pocieszę was tym, że to już przedostatni rozdział MMYR. Kolejny będzie już ostatnim i finałem.
W ZWIĄZKU Z TYM, MAM DO WAS PYTANIE:. CHCIAŁYBYŚCIE MMYR2, CZY INNE OPOWIADANIE, KTÓRE MAM JUŻ W PLANACH I BYŁBY NIESPODZIANKĄ?
Udanego Sylwka, Skarby ♥
Ja jestem za MMYR2 <3
OdpowiedzUsuńŁoooł . Super ! Rozwaliły mnie lody... Hahah ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać finału . Aww . *-* Mam nadzieję , że będzie MMYR2 ♥♥♥
Po prostu przywiązałam się do tego opowiadania i zawsze z niecierpliwością wyczekuję każdego rozdziału .
Weny ♥
jeśli mmyr2 zakończy się happy endem, to wtedy mogłabyś to drugie opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńBOSKIE *,* JESTEM ZA MMYR2 <3 KOCHAM I OBY SIĘ POGODZILI <3
OdpowiedzUsuńSuper!!!!
OdpowiedzUsuńMMYR2 plooosę <3 :)
Piernicek :*
MMYR2 please ♥
OdpowiedzUsuńjuż finał ?
jak to zleciało
ahhh...
to czekam na 37
buziaczki :*
Udanego Sylwestra & Szczęśliwego Nowego Roku ♥
nie chce być nie miła, ale proszę cię napisz rozdział do my personal angel
OdpowiedzUsuńno,mogłabyś ;c
UsuńŚwietny rozdział *__* Hahahaha to z lodami było najlepsze xdd
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie wiem czy MMYR2 czy jakieś nowe opowiadanie w twoim wykonaniu *myśl, myśl, myśl*
Stawiam na nowe opowiadanie, ale nie, MMYR2 , nie, nowe ugh! sama nie wiem -.-"
Ok chciałabym........NOWE OPOWIADANIE W TWOIM WYKONANIU *__*
Pozdrawiam ; 33
świetne *.*
OdpowiedzUsuńczekam na MMYR2 ;3
Uwielbiam to opowiadanie :) Jestem z Tobą od samego początku, mimo iż wcześniej nie komentowałam rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńMMYR2 .. nie mogę się doczekać :*
Całuję xoxo
Czarodziejka :*
To juz koniec?! ;o jestem za MMYR2!! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne. Jestem za MMYR2
OdpowiedzUsuńŚwietne. Jestem za MMYR2
OdpowiedzUsuńŚwietne. Jestem za MMYR2
OdpowiedzUsuńoczywiście że MMYR2♥
OdpowiedzUsuńMMYR2 :D ♥
OdpowiedzUsuńHej! Nominowałam cię do The Versetile Blogger Awards, więcej informacji na http://i-and-my-amazing-brother.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego bloga i stanowczo jestem za MMYR2 no bo gdybyś zaczęła inne opowiadanie prawdopodobnie oszalałabym ze smutku a moje życie ległoby w gruzach i jedyną deską ratunku byłby psychiatryk a ja nie chcę trafić do psychiatryka! jestem za MMYR2
OdpowiedzUsuńBoski*.* + zostałaś nominowana do The Versetile Blogger Awards, więcej informacji na moim blogu http://zycie-nie-zawsze-jest-jak-z-bajki.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNominuję Cię no nagrody :) Więcej informacji --> http://england-changed-my-life-one-direction.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńxoxo Sisi
oczywiście, że MMYR 2
OdpowiedzUsuńŚwietny zapraszam do mnie ^^ http://suchalifeisunreal.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń