Rozdział z dedyką dla Kuzyneczki i Pysia ♡
*Liam*
*Liam*
Otwarłem drzwi do nowego pokoju, w którym, sądziłem, że zobaczę Louis'a leżącego z zaczerwionymi oczami pod kołdrą. Proszę bardzo, nie myliłem się. Jeden z rogów kołdry był już prawie całkowicie mokry, gdyż szatyn cały czas używał go jako chusteczki, aby wytrzeć oczy. Jego włosy były rozczochrane bardziej niż zwykle, niebieskie tęczówki błyszczały od łez jak oszalałe, a czubek nosa był czerwony, niczym u Rudolfa.
Podniósł głowę ze zdziwieniem widząc w moich dłoniach butelki z najdroższym alkoholem w tym hotelu. Przed chwilą wróciłem z baru przy recepcji, płacąc niezłą sumę, aby choć trochę 'rozweselić' przyjaciela. Wzruszyłem ramionami, kiedy chłopak rzucił mi krzywe spojrzenie.
- Co? - zmarszczyłem brwi - Miał być męski wieczór, więc będzie męski wieczór.
Wiem, że to pewnie do mnie nie podobne, ale zraniony chłopak potrzebuje odrobiny zabawy i rozerwania się. Obaj mamy w tym korzyść. Lou przez chwilę zapomni o Mellodie, a ja o Danielle..
Zaczęło się od zwykłego oglądania ''The Fast And The Furious'' i zapijania smutków mniej znanymi nam wódkami.
Pamięta tylko, że Louis siedział z początku jak owieczka; nie wychodził spod kołdry, pił tylko colę - co służyło mi jedynie za popitkę - i jęczał, że nie ma ochoty na żaden 'Męski Wieczór'. Jednak kiedy pierwsze strumyczki wódki zaczęły przepływać przez niego, paląc jego gardło, zaczął się powolutku rozkręcać. Mówiąc 'powolutku' mam na myśli wypicie wszystkiego co zostało, plus, wypalenie prawie całej paczki fajek, dzieląc się przy okazji ze mną. Pamiętam jeszcze tańczenie i skakanie po pokoju, wylewając na podłogę ostatnie krople alkoholu. Po godzinie drugiej w nocy, kiedy moje zmęczone ciało leżało już bezwładnie na dwuosobowym łóżku, a pijacki mózg domagał się snu, Louis zaczął nalegać na to, abyśmy szybko skoczyli na drugi koniec hotelu, gdzie ponoć rano widział bar, stół do bilarda, oraz kolejny do gry w pokera. Zanim zdążyłem zaprotestować, Lou ciągnął mnie chwiejnym, powolnym krokiem do wcześniej wymienionego miejsca. Już kiedy wyszliśmy z naszego pokoju, o nasze uszy obiła się muzyka niczym z filmu, który był początkiem całej zabawy - We Own It. Och, popatrzcie, nawet nie wiedziałem, że w tym miejscu mieści się bardziej 'Hazardowa' część tego hotelu. Jak się okazało, nie byliśmy tam jako jedyni. Kiedy ledwo dotarliśmy na miejsce, było tam dużo tłoczniej niż myśleliśmy. Tłum mężczyzn oraz nawet parę kobiet, gnieździło się już przy stołach z bilardem i pokerem.
Pamięta tylko, że Louis siedział z początku jak owieczka; nie wychodził spod kołdry, pił tylko colę - co służyło mi jedynie za popitkę - i jęczał, że nie ma ochoty na żaden 'Męski Wieczór'. Jednak kiedy pierwsze strumyczki wódki zaczęły przepływać przez niego, paląc jego gardło, zaczął się powolutku rozkręcać. Mówiąc 'powolutku' mam na myśli wypicie wszystkiego co zostało, plus, wypalenie prawie całej paczki fajek, dzieląc się przy okazji ze mną. Pamiętam jeszcze tańczenie i skakanie po pokoju, wylewając na podłogę ostatnie krople alkoholu. Po godzinie drugiej w nocy, kiedy moje zmęczone ciało leżało już bezwładnie na dwuosobowym łóżku, a pijacki mózg domagał się snu, Louis zaczął nalegać na to, abyśmy szybko skoczyli na drugi koniec hotelu, gdzie ponoć rano widział bar, stół do bilarda, oraz kolejny do gry w pokera. Zanim zdążyłem zaprotestować, Lou ciągnął mnie chwiejnym, powolnym krokiem do wcześniej wymienionego miejsca. Już kiedy wyszliśmy z naszego pokoju, o nasze uszy obiła się muzyka niczym z filmu, który był początkiem całej zabawy - We Own It. Och, popatrzcie, nawet nie wiedziałem, że w tym miejscu mieści się bardziej 'Hazardowa' część tego hotelu. Jak się okazało, nie byliśmy tam jako jedyni. Kiedy ledwo dotarliśmy na miejsce, było tam dużo tłoczniej niż myśleliśmy. Tłum mężczyzn oraz nawet parę kobiet, gnieździło się już przy stołach z bilardem i pokerem.
I szczerze? Dalej pamiętam już tylko krzyki, głośną muzykę wyrwną z 'Fast&Furious' i dźwięk kuli bilardowych wpadających do dołka.
Budząc się, głośno westchnąłem, przewracając się na drugi bok. Głośny jęk, który wyrwał się z mojego gardła, rozniósł się po całym pokoju, kiedy moja głowa boleśnie zapulsowała. Przełknąłem ślinę, czując, że moje gardło jest niczym Sahara i powoli podniosłem się, podtrzymując ciężką głowę dłońmi. Otworzyłem oczy, a chwilę potem moje powieki znów opadły, a ja kolejny raz wydałem z siebie bliżej nieokreślony mi dźwięk. Zrobiłem to, bo; po pierwsze : w mojej głowie zakręciło się jeszcze bardziej; po drugie: nigdy więcej nie chciałem widzieć tego pokoju, który wyglądał teraz jak po przejściu huraganu. Jednak po chwili leżenia, otarłem przemęczoną twarz dłonią i podniosłem się do góry. Dopiero po chwili mierzenia wzrokiem pokoju, zorientowałem się, że przez cały ten czas leżałem na podłodze, pokój wyglądał koszmarnie, a... Lou.. nigdzie nie było go widać.
Pierwsze co prawie zmusiło mnie do wymiotów, był papier toaletowy, puste butelki, pety, karty do gry w pokery i inne rzeczy, które stadami walały się po podłodze, w której jeszcze wczoraj mogliśmy się przejrzeć. Mimo tego, że balkonowe drzwi były szeroko otwarte, wszędzie unosił się nieprzyjemny zapach tytoniu i alkoholu, a łóżko nie było w lepszym stanie niż podłoga.
Moja zmęczona głowa powoli odwróciła się w stronę zegara i prawie zachłysnąłem się powietrzem, widząc, że dochodzi 15. Powoli postawiłem krok na przód, musząc potem przytrzymać się szafki nocnej, żeby nie upaść. Moim pierwszym zadaniem na dziś byłoby wzięcie czegoś na kaca, wypicie całej wody w tym hotelu i spanie, ale najpierw... muszę znaleźć Lou, co chyba nie będzie takie trudne.
Powoli wślizgnąłem się do łazienki, której drzwi i tak były szeroko otwarte. Zanim prawie potknąłem się o szatyna, który leżał skulony na 'czystych' płytkach w łazience, musiałem powstrzymać się od krzyku, kiedy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Byłem w samych bokserkach, moje oczy były całe czerwone (nie wspominając o worach pod nimi), a mój lewy policzek został ozdobiona czyimś numerem telefonu namalowanym flamastrem, którego nie pozbędę się chyba zbyt szybko.
Dopiero po chwili kucnąłem obok drobnego szatyna. Jego klatka piersiowa i ramiona trzęsły się z zimna, a jego spodnie były zsunięte z jego bioder do połowy ud. Twarz chłopaka zakrywały rozczochrane włosy, które - tak na moje oko - zrobiły się jakieś dłuższe przez tą noc. Powoli chwyciłem go za ramiona, aby odwrócić go na plecy i prawie wybuchnąłem śmiechem, (szybko z tego zrezygnowałem, kiedy moja głowa znów dała o sobie znać) kiedy zorientowałem się, że nie tylko moja twarz jest wymazana markerem. Na jego małym, zadartym noski namalowana była malutka czarna kropka, a na policzkach kocie wąsiki.
A teraz, patrząc na twarz Lou, mam wyrzuty sumienia. Mógłbym po prostu do niego przyjść, przytulić i porozmawiać, zamiast faszerować go alkoholem.
- Boo.. - wymamrotałem, zdziwiony faktem, iż mój głos przypomniał teraz głos Harry'ego. - Wstawaj..- poklepałem przyjaciela po policzku, na co on jęknął i zmarszczył brwi.
- Liam, głupku. - powoli otworzył oczy, zamrugał kilkakrotnie, a potem znów je przymknął. - Nienawidzę Cię i kocham jednocześnie.
*
Kiedy już zmyliśmy z naszych twarzy 'pozostałości' z nocy, przebraliśmy się i wpakowaliśmy do ust kilka tabletek na kaca - zabraliśmy się za sprzątanie. Podczas gdy Lou zmywał wszystkie plamy z mebli, ja wymiatałem wszystko z podłogi. Okno było szeroko otwarte, aby wiatr wywiał z naszego pokoju odór alkoholu i tytoniu, a my... My postanowiliśmy umilić sobie sprzątanie, śpiewając.
Zaczęło się od tego, że Lou zaczął 'od tak' gwizdać jakąś melodię, a ja po chwili dołączyłem do tego rytmiczne obijanie miotłą o brudną podłogę. I tak oto przypomniała mi się Fergie i ''Little Party Never Killed Nobody''. Po krótkim czasie refren tej piosenki słyszało już połowę hotelu w naszym wykonaniu.
Po dwugodzinnym sprzątaniu, wreszcie odsapnęliśmy, wylegując się na łóżku, które lekko wyłapało na siebie odór alkoholu. Co jakiś czas przed moimi oczami pojawiały się nijakie, kolorowe kształty, a głowa pulsowała, przypominając mi tym, że jakieś dwanaście godzin temu nie potrafiłem ustać na własnych nogach.
Przyszedłem tu tylko, aby pocieszyć przyjaciela, a skończyło się na... sami wiecie.
W czasie, kiedy ja wpatrywałem się w ekran telewizora, komentując co chwilę akcję filmu pod nosem, Louis po prostu siedział obok z wzrokiem bezmyślnie utkwionym w ścianie. Zachowywał się, jakby nie był sobą. Jeszcze kiedyś leżałby obok mnie, głośno się śmiejąc, rzucając we mnie jedzeniem i może jeszcze zapijając kaca, a teraz? Jego nogi równo leżały na puszystej pościeli, ręce spoczywały na kolanach, a jego głowa nie ruszała się. Wyglądał teraz jak uroczy posąg z rumieńcami i rozczochranymi włosami, powyginanymi we wszystkie możliwe strony.
Zaśmiałem się, komentując głupi dialog w filmie. Odczekałem chwilę, myśląc, że Lou mi dorówna, jednak szybko ściszyłem swój śmiech, zmieniając go w ciche mamrotanie, kiedy spostrzegłem, że szatyn nadal pozostał niewzruszony, nie patrząc nawet w ekran telewizora.
Nie musiałem nawet pytać o to, czy źle się czuję.
-Lou...
Jego głowa powoli odwróciła się w moją stronę, jednak jego oczy spojrzały w moje dopiero nieco później.
- Obiecałem, że Ci pomogę, więc dotrzymam słowa.
Przyszedłem tu tylko, aby pocieszyć przyjaciela, a skończyło się na... sami wiecie.
W czasie, kiedy ja wpatrywałem się w ekran telewizora, komentując co chwilę akcję filmu pod nosem, Louis po prostu siedział obok z wzrokiem bezmyślnie utkwionym w ścianie. Zachowywał się, jakby nie był sobą. Jeszcze kiedyś leżałby obok mnie, głośno się śmiejąc, rzucając we mnie jedzeniem i może jeszcze zapijając kaca, a teraz? Jego nogi równo leżały na puszystej pościeli, ręce spoczywały na kolanach, a jego głowa nie ruszała się. Wyglądał teraz jak uroczy posąg z rumieńcami i rozczochranymi włosami, powyginanymi we wszystkie możliwe strony.
Zaśmiałem się, komentując głupi dialog w filmie. Odczekałem chwilę, myśląc, że Lou mi dorówna, jednak szybko ściszyłem swój śmiech, zmieniając go w ciche mamrotanie, kiedy spostrzegłem, że szatyn nadal pozostał niewzruszony, nie patrząc nawet w ekran telewizora.
Nie musiałem nawet pytać o to, czy źle się czuję.
-Lou...
Jego głowa powoli odwróciła się w moją stronę, jednak jego oczy spojrzały w moje dopiero nieco później.
- Obiecałem, że Ci pomogę, więc dotrzymam słowa.
*Jakiś Czas Później*
Rozejrzałem się po korytarzu z jakieś osiem razy, zanim powoli wślizgnąłem się do pokoju, w którym nadal zatrzymywała się Mellodie. Pomieszczenie było puste, więc śmiało mogłem znaleźć to, czego szukałem.
A skąd wiedziałem, że pokój będzie pusty? Otóż jestem w ''zmowie'' z pewnym Mulatem oraz rudowłosą dziewczyną, (nie wskażę tutaj imion Zayn'a i Katie, gdyż chcieli zostać anonimowi) których poprosiłem, aby wyrwali gdzieś szatynkę.
W takim razie, mam ponad dwie godziny, aby znaleźć potrzebny mi świstek, zostawić pokój w stanie nienaruszonym, pognać do Lou, a potem przedstawić mu mój własny pomysły, mający na celu powrót 'Mellis'.
Przeszukałem cały pokój; wszystkie szuflady, szafę, miejsce pod łóżkiem, a nawet łazienkę wraz z balkonem, aby znaleźć potrzebną mi rzecz. Cholera, nigdzie niczego nie było. W czasie, kiedy nadal biegałem od szafy do szafy, przeszukując wszystkie, wpadłem na dziwny pomysł a'la Harry i Niall. Wyprostowałem się, mrużąc oczy, w które wbiła mi się szafa z paroma gazetami, książkami oraz porcelaną. Spojrzałem w stronę drzwi z nieco kwaśną miną. Liam, głupku, to nie film. - Mruknąłem do siebie, zanim wzruszyłem ramionami i zacząłem dotykać i przesuwać na inne miejsca wszystko, co znajdowało się na szafie. Jeśli nie ma niczego w widocznym miejscu, to.. może będzie w miejscu niewidocznym. Takim jak tajemne przejście, które odnajduje się, przesuwając książkę na półce.. Boże, Payne!
Wreszcie, po długich poszukiwaniach znalazłem biały, zapisany świstem, który przez cały czas leżał pod jedną z poduszek. Na środku kartki znajdowały literki,które były nieco większe od pozostałych, a ich linie zostały mocniej poprawione ołówkiem. ''Don't Let Me Go''. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy zwinąłem świstek, wciskając go do kieszeni.
A skąd wiedziałem, że pokój będzie pusty? Otóż jestem w ''zmowie'' z pewnym Mulatem oraz rudowłosą dziewczyną, (nie wskażę tutaj imion Zayn'a i Katie, gdyż chcieli zostać anonimowi) których poprosiłem, aby wyrwali gdzieś szatynkę.
W takim razie, mam ponad dwie godziny, aby znaleźć potrzebny mi świstek, zostawić pokój w stanie nienaruszonym, pognać do Lou, a potem przedstawić mu mój własny pomysły, mający na celu powrót 'Mellis'.
Przeszukałem cały pokój; wszystkie szuflady, szafę, miejsce pod łóżkiem, a nawet łazienkę wraz z balkonem, aby znaleźć potrzebną mi rzecz. Cholera, nigdzie niczego nie było. W czasie, kiedy nadal biegałem od szafy do szafy, przeszukując wszystkie, wpadłem na dziwny pomysł a'la Harry i Niall. Wyprostowałem się, mrużąc oczy, w które wbiła mi się szafa z paroma gazetami, książkami oraz porcelaną. Spojrzałem w stronę drzwi z nieco kwaśną miną. Liam, głupku, to nie film. - Mruknąłem do siebie, zanim wzruszyłem ramionami i zacząłem dotykać i przesuwać na inne miejsca wszystko, co znajdowało się na szafie. Jeśli nie ma niczego w widocznym miejscu, to.. może będzie w miejscu niewidocznym. Takim jak tajemne przejście, które odnajduje się, przesuwając książkę na półce.. Boże, Payne!
Wreszcie, po długich poszukiwaniach znalazłem biały, zapisany świstem, który przez cały czas leżał pod jedną z poduszek. Na środku kartki znajdowały literki,które były nieco większe od pozostałych, a ich linie zostały mocniej poprawione ołówkiem. ''Don't Let Me Go''. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy zwinąłem świstek, wciskając go do kieszeni.
*Mellodie*Wieczór*
- Harry, Kociaku, rozchmurz się. - jęknęłam przeciągle.
Nie-na-wi-dzę, kiedy ktoś jest smutny. A w szczególności, kiedy zdołowany jest najbardziej uroczy, Kochany Promyczek Słoneczka, który powinien teraz biegać po plaży od dziewczyny, do dziewczyny i szpanować przez kobietami swoim ciałem.
Ja, Zayn, Katie i Niall obejrzeliśmy z nim dwie komedie, zjedliśmy tony żelków, kupiliśmy mu wiązankę bananów, a Zayn chciał nawet skoczyć do pobliskiego schroniska, aby przynieść mu puszystego pupilka, jednak nie pomogło zupełnie nic. Na marne pytaliśmy ''Wszystko W Porządku?'', ''Czujesz Się Lepiej?'', bo jego odpowiedzią, od tak, był pusty wzrok i potaknięcie głową.
Nie zwrócił nawet uwagi na to, że Katie wpatruje się w niego przez dłuższą chwilę. Nie przejął się również tym, kiedy go przytulała, mówiła, że ma się uśmiechnąć. Boże, Harry jej się podobał! A on... nic.
-Dajcie chłopakowi spokój. - jęknął nagle blondyn.
Wraz z Katie, oderwałam się od Harry'ego, przestając go przytulać.
Może Niall miał raję i Styles potrzebował teraz więcej spokoju i samotności, a my tylko mu przeszkadzamy?
- Wpadnę tu jutro. - powiedział nagle Mulat, patrząc na mnie wymownie. Potem jego wzrok spoczął na rudej nastolatce.
- Tak, ja też. - zmarszczyła brwi, odwzajemniając spojrzenie Zayn'a, i nie wiedząc, czy dobrze powiedziała. Rozchmurzyła się, kiedy czarnowłosy posłał jej delikatny uśmiech, wstając. Zanim się spostrzegliśmy, usłyszeliśmy dwa przeciągłe ''Dobranoc'' oraz byliśmy światkami zmartwionego spojrzenia Katie, rzuconego w stronę loczka.
- Też już pójdę. - blondyn wstał, kierując się od razu w moją stronę. Nieco się nachylił, delikatnie przechylił głowę na bok, przymknął lewe oko i śmiesznie wydął prawy policzek, wypychając go od środka językiem, dając mi do zrozumienia, czego teraz oczekuje. Zaśmiałam się, łapiąc chłopaka za ramię, przyciągając go bliżej i przytykając usta do jego policzka. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech, który automatycznie zniknął, kiedy chłopak ujrzał siedzącego obok mnie Harry'ego.
Wyprostował się, posyłając mi spojrzenie typu ''Zajmij się nim'',po czym wyszedł, krzycząc jeszcze ''Dobranoc!''.
Chcąc jakoś ulżyć młodszemu, szczelnie zakryłam go niebieskim kocem, zrobiłam mu kakao, znosiłam jego marudzenie, a potem zaczęłam z nim rozmawiać. Nie można nazwać to dialogiem, ponieważ mówiłam tylko ja. W tym samym czasie, Harry po prostu leżał, patrzył w sufit i potakiwał, kiedy spytałam go o cokolwiek.
- Nie wiem jak Ty, ale ja boję się finału. Patrz, możemy przegrać, rozdzielą nas, ale my i tak będziemy razem śpiewać, nie? W szóstką. No, może piątkę, ale mniejsza o to. - jęknęłam cicho, przypominając sobie to, jak z początku Louis olewał zespół, śpiewanie, nas, mnie. Tak, jak robi to teraz... - Finał jest za dwa dni, a my nie mamy jeszcze piosenki. Boże, przeszły mnie ciarki. Ciebie też? - spytałam, jednak nie otrzymałam już odpowiedzi. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zauważyłam, że oczy młodszego są przymknięte, ciało skulone, a jego klatka piersiowa unosi się powoli w górę i w dół.
- No, Mellodie. - Westchnęłam, wstając. - Nadszedł czas, żeby się ogarnąć. - Wstałam, po czym ruszyłam do łazienki.
Już po chwili stałam pod prysznicem, drżąc pod letnią wodą, spływającą po moim ciele. Podczas, gdy poje plecy były oparte o jedną z ścianek kabiny, mój wzrok utknął na drzwiach. W mojej wyobraźni, drzwi uchylają się, po czym do pomieszczenia wbiega roześmiany Louis z poduszką w dłoniach. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc to, jak z piskiem zakrywam swoje ciało i wyganiam śmiejącego się chłopaka z łazienki.
Cicho odchrząknęłam, czując wilgoć pod powiekami. Szybko przetarłam oczy, odrywając wzrok od drzwi. Jęknęłam, kiedy zorientowałam się, że moje ciało drży z zimna, włosy i twarz są całkowicie przemoczone, a w uszach odbija się tylko szum wody.
Wyszłam z łazienki, mając na sobie dwa ręczniki - jeden na włosach, drugi na ciele. Poczułem dziwne ukłucie po lewej stronie klatki piersiowej, kiedy rozejrzałam się po pokoju, a moje oczy nigdzie nie dojrzały niskiego szatyna, który powinien teraz być zakopany pod mięciutką kołdrą, śmiejąc się i dyskretnie grzebiąc w moim telefonie. Zmarszczyłam brwi, kiedy przez myśl przeleciał mi obraz, kiedy wyrywam mu telefon z dłoni, a potem obkładam poduszkami.
Miałam ochotę stać tak cały czas i patrzeć na ''obraz'' w pokoju, który tak naprawdę siedział w mojej głowie, wcale nie chcąc wyjść.
Ciche pukanie do drzwi, sprawiło, że miałam ochotę się rozpłakać, kiedy zostałam zmuszona przestać myśleć o tych wszystkich rzeczach. Niechętnie chwyciłam za klamkę, drugą ręką przytrzymując ręcznik, owinięty wokół mojego ciała.
Wepchnęłam głowę między drzwi, a ścianę, po czym przez moje serce przeszedł dreszcz i paraliż za jednym razem.
Zdążyłam pisnąć tylko ciche ''Louis..'', kiedy ujrzałam przed sobą nieskrzydlatego anioła w ludzkiej postaci.
Stał krok ode mnie. Rumieńce; niebiesko-szare, błyszczące oczy; potargane włosy; biała koszula; czarne rurki; szaro-czarne szelki; delikatny uśmiech; czerwone kwiaty..
Zanim zdążyłam powiedzieć jeszcze cokolwiek, usłyszałam słowa mojej własnej piosenki.
''Now You Were Standing There Right In Ftont Of Me
I Hold On, It's Getting Harder To Breath
All Of A Sudden These Lights Are B... ''
Zapamiętałam tylko to, jak z mojego gardła samo wypływa ''Wynoś się'', moje ręka boleśnie zderza się z jego policzkiem, a potem drzwi zamykają się z hukiem.
***
Znów należy wam się ''Przepraszam''. Obiecałam, że dodam wcześniej, ale wyprzedziła mnie nauka, wywiadówka, (co tyczy się zabrania telefonu i laptopa = zero pisania) brak weny i inne ._.
+ Hejty, pytania, zażalenia, skargi, prośby, groźby, itp.. - Ask.
Wraz z Katie, oderwałam się od Harry'ego, przestając go przytulać.
Może Niall miał raję i Styles potrzebował teraz więcej spokoju i samotności, a my tylko mu przeszkadzamy?
- Wpadnę tu jutro. - powiedział nagle Mulat, patrząc na mnie wymownie. Potem jego wzrok spoczął na rudej nastolatce.
- Tak, ja też. - zmarszczyła brwi, odwzajemniając spojrzenie Zayn'a, i nie wiedząc, czy dobrze powiedziała. Rozchmurzyła się, kiedy czarnowłosy posłał jej delikatny uśmiech, wstając. Zanim się spostrzegliśmy, usłyszeliśmy dwa przeciągłe ''Dobranoc'' oraz byliśmy światkami zmartwionego spojrzenia Katie, rzuconego w stronę loczka.
- Też już pójdę. - blondyn wstał, kierując się od razu w moją stronę. Nieco się nachylił, delikatnie przechylił głowę na bok, przymknął lewe oko i śmiesznie wydął prawy policzek, wypychając go od środka językiem, dając mi do zrozumienia, czego teraz oczekuje. Zaśmiałam się, łapiąc chłopaka za ramię, przyciągając go bliżej i przytykając usta do jego policzka. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech, który automatycznie zniknął, kiedy chłopak ujrzał siedzącego obok mnie Harry'ego.
Wyprostował się, posyłając mi spojrzenie typu ''Zajmij się nim'',po czym wyszedł, krzycząc jeszcze ''Dobranoc!''.
Chcąc jakoś ulżyć młodszemu, szczelnie zakryłam go niebieskim kocem, zrobiłam mu kakao, znosiłam jego marudzenie, a potem zaczęłam z nim rozmawiać. Nie można nazwać to dialogiem, ponieważ mówiłam tylko ja. W tym samym czasie, Harry po prostu leżał, patrzył w sufit i potakiwał, kiedy spytałam go o cokolwiek.
- Nie wiem jak Ty, ale ja boję się finału. Patrz, możemy przegrać, rozdzielą nas, ale my i tak będziemy razem śpiewać, nie? W szóstką. No, może piątkę, ale mniejsza o to. - jęknęłam cicho, przypominając sobie to, jak z początku Louis olewał zespół, śpiewanie, nas, mnie. Tak, jak robi to teraz... - Finał jest za dwa dni, a my nie mamy jeszcze piosenki. Boże, przeszły mnie ciarki. Ciebie też? - spytałam, jednak nie otrzymałam już odpowiedzi. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zauważyłam, że oczy młodszego są przymknięte, ciało skulone, a jego klatka piersiowa unosi się powoli w górę i w dół.
- No, Mellodie. - Westchnęłam, wstając. - Nadszedł czas, żeby się ogarnąć. - Wstałam, po czym ruszyłam do łazienki.
Już po chwili stałam pod prysznicem, drżąc pod letnią wodą, spływającą po moim ciele. Podczas, gdy poje plecy były oparte o jedną z ścianek kabiny, mój wzrok utknął na drzwiach. W mojej wyobraźni, drzwi uchylają się, po czym do pomieszczenia wbiega roześmiany Louis z poduszką w dłoniach. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc to, jak z piskiem zakrywam swoje ciało i wyganiam śmiejącego się chłopaka z łazienki.
Cicho odchrząknęłam, czując wilgoć pod powiekami. Szybko przetarłam oczy, odrywając wzrok od drzwi. Jęknęłam, kiedy zorientowałam się, że moje ciało drży z zimna, włosy i twarz są całkowicie przemoczone, a w uszach odbija się tylko szum wody.
Wyszłam z łazienki, mając na sobie dwa ręczniki - jeden na włosach, drugi na ciele. Poczułem dziwne ukłucie po lewej stronie klatki piersiowej, kiedy rozejrzałam się po pokoju, a moje oczy nigdzie nie dojrzały niskiego szatyna, który powinien teraz być zakopany pod mięciutką kołdrą, śmiejąc się i dyskretnie grzebiąc w moim telefonie. Zmarszczyłam brwi, kiedy przez myśl przeleciał mi obraz, kiedy wyrywam mu telefon z dłoni, a potem obkładam poduszkami.
Miałam ochotę stać tak cały czas i patrzeć na ''obraz'' w pokoju, który tak naprawdę siedział w mojej głowie, wcale nie chcąc wyjść.
Ciche pukanie do drzwi, sprawiło, że miałam ochotę się rozpłakać, kiedy zostałam zmuszona przestać myśleć o tych wszystkich rzeczach. Niechętnie chwyciłam za klamkę, drugą ręką przytrzymując ręcznik, owinięty wokół mojego ciała.
Wepchnęłam głowę między drzwi, a ścianę, po czym przez moje serce przeszedł dreszcz i paraliż za jednym razem.
Zdążyłam pisnąć tylko ciche ''Louis..'', kiedy ujrzałam przed sobą nieskrzydlatego anioła w ludzkiej postaci.
Stał krok ode mnie. Rumieńce; niebiesko-szare, błyszczące oczy; potargane włosy; biała koszula; czarne rurki; szaro-czarne szelki; delikatny uśmiech; czerwone kwiaty..
Zanim zdążyłam powiedzieć jeszcze cokolwiek, usłyszałam słowa mojej własnej piosenki.
''Now You Were Standing There Right In Ftont Of Me
I Hold On, It's Getting Harder To Breath
All Of A Sudden These Lights Are B... ''
Zapamiętałam tylko to, jak z mojego gardła samo wypływa ''Wynoś się'', moje ręka boleśnie zderza się z jego policzkiem, a potem drzwi zamykają się z hukiem.
***
Znów należy wam się ''Przepraszam''. Obiecałam, że dodam wcześniej, ale wyprzedziła mnie nauka, wywiadówka, (co tyczy się zabrania telefonu i laptopa = zero pisania) brak weny i inne ._.
+ Hejty, pytania, zażalenia, skargi, prośby, groźby, itp.. - Ask.
W końcu nowy rozdział : )
OdpowiedzUsuńNie mogłam się go doczekać *.*
odejhedofdhshjhvhgfvbnvghovibvgilbjvhygojkvhgigbvugiogvhug *-----*
OdpowiedzUsuńBoże, to wszystko jest takie dfihgsdhojgdhljgdchhjdhgiush
wszystkie teksty dogfsioifoiyoig9hobvuiohgh
Louis: ohviguovovgoucifuygofyigoypfguoypuypgtfyoifoygpu[yiguoupyifgkyipfklifguko;guklyopifukloupfkluo;pgklyi;glk;yguki;ylyitukypigtkpyigtkpyigkupgkpuygkoyifgkyogylogofhkgoupyighkypigkhyipugfhkoupyfgkupgkyoipgkfgouipfkupfgjhtkcfyofgjkgtyfjkyopgkfukyklo *--------------------------------------------*
zamarłam, boże idealny anioł bez skrzydeł *--------* <3
tak, teraz pomijając Louis'a Sex Tomlinson'a rozdział jest idealny, strasznie długo przeze mnie oczekiwany. Jejciu, a z tym Twoim pomysłem o MMYR2 jejciu, nadal mi się mój ryjec cieszy, boże, boże! fap, fap, fap!
i nie zapomniałaś o dedykacji, aww, mam cudowną, piękną, słodką, zboczoną, pomocniczą, nienormalną masochistkę w rodzice, ahaha <3
kocham <3
*.*
OdpowiedzUsuńJej *o*
OdpowiedzUsuńBłagam szybki next !!!! ♥
Bosz.. To jest Genialne <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wszystkosię ułoży..
*.*
Weny !!
Anana
Oh yeah jest nn!!! xd swietny (jak zwykle -.-) weny xx
OdpowiedzUsuńJa patrzę- JEST ROZDZIAŁ. SUPER :D czytam, czytam, czytam.. Patrzę prawie koniec, Lou przychodzi do niej i już zacieszam, że happy end, że zejdzie się Mellis a tu dupa. Wielka tłusta dupa. Jak mogłaś zakończyć to w ten sposób? Pytam się JAK?!
OdpowiedzUsuńOch, no dobrze.. I tak będę czytać i czekać na następny rozdział :D
+ jutro jest moja wywiadówka, a oceny nie są za ciekawe.. Boję się xD
pisała dla państwa, Kinderek! Pozdrawiam xD
Wywiadówka? Ałć. Pomodlę się w Twojej intencji ._. Nie będziesz chyba gorsza ode mnie i nie dostaniesz trzech szmat z fizyki i po jednej z biologi i matmy, amen ._.
UsuńAle jeśli naprawdę byłoby źle, to mogę Cię przenocować XD
O matko przenajświętrza , ty tk napisalas
OdpowiedzUsuńMyślałam ze juz nigdy nie pojawi sie tu nowy rozdzial
Ale jednak
Co bedzie z Mellis ?
Czekam na następny i mam nadzieje ze pojawi sie wczesniej niż ten
Buziaczki :*
Weny i czasu <3
Rozdział, jak zwykle, wspaniały.
OdpowiedzUsuńPisz dalej.
Pozdrawiam
Ps. Mogłabyś zrobić coś z szablonem? Chciałabym przeczytać Twoje poprzednie opowiadanie opublikowane na tym blogu a nie mogę.
Cudowny rozdział! Boże! Uwielbiam tego bloga. Tylko to zakończenie... Melanie?! Coś Ty najlepszego zrobiła?! Nie, nie, nie, nie, nie.... ;_;
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego!
I przy okazji gratuluję nominacji do blogu miesiąca!
Oczywiście już na Ciebie zagłosowałam. :D
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny,
K. x
Tam miało być Mellodie... Słownik w telefonie to zło. :) x
UsuńŚwietny rozdział :3
OdpowiedzUsuńMasz nominację do Liebster Award ;)
Szczegóły u mnie ---> http://storyofniall.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html
hxcsjkfnghkjfghfdjghvmcvnfdjkvnjfkdghuighkfjk.... boże ja chce nexta! już, tu teraz ! a i niech Harry nie bd już taki pusty i smutny :( niech znajdzie sobie "pocieszycielke", kogoś, z kim bd szczęśliwy! Jest genialnie poprostu szkoda mi Lou, po części rodumiem reakcje Mellodie, a po części nie. Dużo weny :3
OdpowiedzUsuńNo nie, myślałam że mu wybaczy a tu proszę :P
OdpowiedzUsuń